Cennik

Ewolucja podejścia terapeutycznego Neuroneo

3 kwi 2025

sieci neuronów w mózgu

Autor: Jakub Faber


Od kilku osobnych historii do powstania Neuroneo…

Historia każdej z osób tworzących Neuroneo zaczęła się nieco inaczej. 

Adrianna spotkała się z badaniami mówiącymi o braku skuteczności szeroko stosowanych terapii.

Aldona miała poczucie, ze nie ma sensu robienie z dzieckiem określonych zadań czy ćwiczeń, jeśli ono nie rozumie ich kontekstu, użyteczności.

Kuba poszukiwał odpowiedzi na pytanie: „dlaczego dzieci używają tak nieadekwatnych i nieergonomicznych rozwiązań?”

Kuba, zwany Drugim, przychodząc do Neuroneo poszukiwał pracy, w której nie będzie powielał schematów, a myślał i analizował każdy przypadek osobno.

Każdy z nas, choć różnymi drogami, napotkał na swojej drodze koncepcje terapii MAES. Twórca tej koncepcji, Jean Pierre MAES, podkreśla, jak istotna jest analiza dziecka jako całości, patrząc na to, co nazywa „umiejętnościami mózgu” . Podczas kursu zaprezentował nam swoje wnikliwe obserwacje na temat relacji między typowymi miejscami uszkodzenia mózgu u dzieci z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym (móżdżek, istota biała oraz jądra podstawy), głównymi „umiejętnościami mózgu”, za które te obszary odpowiadają , a objawami klinicznymi. Poznaliśmy również globalne strategie zmiany funkcjonowania tych dzieci. Oprócz konieczności analizy funkcjonowania pacjenta z perspektywy mózgu, jednymi z najważniejszych wniosków jakie wyciągnęliśmy były:

  1. Konieczne jest ciągłe monitorowanie skuteczności swoich działań. Jeśli coś nie przynosi efektu należy to zmienić.

  2. Terapeuta jest elementem i narzędziem w procesie terapeutycznym. To oznacza, że jeśli zmiany nie idą w oczekiwanym kierunku, pierwszym miejscem, w którym terapeuta powinien szukać możliwości zmian, jest on sam. 

  3. To nie aktywności same w sobie są „lecznicze”, ale dokładność i precyzja ich stosowania. Aktywność, która u jednego dziecka zdziała cuda, u drugiego może nie przynieść żadnych korzyści. Zatem istotnym nie jest, w jakiej pozycji, w jakim ruchu, czy przy użyciu jakiego sprzętu prowadzimy terapię, ale to, po co to robimy i jakie procesy chcemy zaadresować – bo gdy to wiemy, możemy to zrobić na kilkanaście sposobów. 

Jeszcze przed powstaniem Neuroneo Kuba i Aldona pracowali zgodnie z zasadami tej koncepcji oraz kończyli kolejne poziomy Kursu Terapii MAES. 

Z powodu wrodzonej ciekawości oraz potrzeby pełniejszego zrozumienia, zaczęliśmy analizować, jak obszary, o których mówiono na kursie, funkcjonują z perspektywy neurofizjologicznej. Po spotkaniu Adrianny i jej lekarskiej wiedzy analizy te nabrały tempa i intensywności. Tak zaczęła się przygoda z Neuroneo. A po jakimś czasie doszedł kolejny umysł gotowy poznawać świat mózgu.

Chcieliśmy wiedzieć, jak przebiegają określone procesy, aby precyzyjniej je rozpoznawać i jednocześnie móc odpowiedzieć na pytanie rodziców „dlaczego moje dziecko tak robi”. Przyjęliśmy założenie, że każde wytłumaczenie obserwacji klinicznych musi być osadzone na gruncie badań i teorii naukowych. 

Poszukując informacji odwoływaliśmy się do rozmaitych książek, artykułów i teorii o funkcjonowaniu mózgu. Naszą „biblią” i codzienną lekturą stała się niesamowita książka Cognitive Neuroscience: "The Biology of the Mind" autorstwa  Michael S. Gazzaniga. Książka ta w sposób szczegółowy zestawia to, co wiadomo o funkcjonowaniu mózgu - od podstawowych funkcji życiowych po zachowania społeczne.  

Po bliższym studiowaniu okazało się, że świat mózgu jest niezwykle złożonym, ale fascynującym systemem, a im głębiej w niego wnikaliśmy, tym więcej powiązań i sieci zależności dostrzegaliśmy. Okazało się, że to, co rozumieliśmy jako pojedyncze procesy (jak np. planowanie ruchu), jest tak naprawdę szeregiem skomplikowanych procesów wykonywanych przez liczne ośrodki w mózgu. 

Lektura sprawiła, że przestaliśmy zastanawiać się, za co odpowiadają poszczególne ośrodki, a postanowiliśmy dowiedzieć się, jakie są kolejne niezbędne procesy zachodzące w mózgu, pozwalające dziecku wykonać choćby prostą czynność, taką jak sięgnięcie po zabawkę. Okazało się, ze czynności, które wykonujemy na co dzień, nie poświęcając im prawie żadnej uwagi, to tak naprawdę niesamowicie złożone ciągi obliczeń, które mózg musi wykonywać w ułamkach sekund. Pojawiło się pytanie: Jak to się dzieję, że nie zdajemy sobie z nich sprawy?


Świadomie czy nieświadomie?

Tutaj niezwykle istotne wnioski przyniosły nam prace noblisty Daniela Kahnemana, psychologa i ekonomisty, dotyczące dwóch systemów, w  oparciu o które funkcjonuje ludzki umysł. Otóż w swoich pracach omawia on działanie dwóch systemów: 

Pierwszego – szybkiego, działającego poza progiem świadomej kontroli, 

Drugiego – wolniejszego, ale przeznaczonego do trudnych zadań mentalnych.

Według autora duża cześć naszego życia opiera się o działanie systemu pierwszego. Do tej sfery należą m. in percepcja czyli postrzeganie rzeczywistości, planowanie i wykonywanie ruchów, odbiór emocji, a nawet podejmowanie decyzji, jeśli jest ono szybkie i „intuicyjne”. Wszystkie te strefy były tymi, z którymi chcieliśmy pracować. Jeśli  są one poza sferą świadomej kontroli, to jak moglibyśmy je zmienić? Najpierw musieliśmy zrozumieć, jak te sfery działają, jakie procesy będące u ich podstaw mogą zostać zaburzone poprzez uszkodzenia mózgu oraz czy i jak możemy na nie wpływać. 


Od środka na zewnątrz.

Jedną z pierwszych lektur poszerzających naszą perspektywę była teoria wysunięta przez Rebecce Szwarzlose w książce “Brainscapes: The Warped, Wondrous Maps Written in Your Brain―And How They Guide You”. Autorka opisuje  w niej, jak w naszych mózgach powstają realne, w pełni rzeczywiste mapy odwzorowujące rzeczywistość. Kluczowa jest tu analogia do mapy – odwzorowania rzeczywistości oddającego dużo użytecznych szczegółów, ale pomijającego mnóstwo innych. Jest to konieczne aby mapa zachowała swoją czytelność. Podobnie dzieje się z tym, jak postrzegamy świat. To co zapisuje się w naszych głowach jest tylko wycinkiem rzeczywistości, jednak dla naszego mózgu stanowi pełny obraz – dopóki oczywiście mapa nie zostanie zaktualizowana.

W swoich pracach György Buzsáki, węgierski profesor neuronauki, idzie o krok dalej. Przedstawia teorię The Brain from Inside Out”, mówiącą o tym, że nasz mózg nie tylko reaguje na bodźce pochodzące z zewnętrznego świata. Wręcz odwrotnie. Pod wpływem doświadczeń, tworzone są w mózgu modele rzeczywistości pozwalające przewidywać jak będzie funkcjonował i wyglądał świat „za chwilę”. To oznacza, że nasze plany i zachowania opierają się nie o to, jaki jest świat rzeczywisty, a o to jak wg naszych modeli powinien wyglądać. Co ciekawe, mózg jest w stanie w pełni pominąć lub zniekształcić dane zewnętrzne, aby pasowały do wewnętrznego modelu. Z punktu widzenia ewolucyjnego taki sposób działania pozwalał na szybszą reakcje przy mniejszym zużyciu energii – co okazuje się być głównym motywem działania mózgu. 

Procesy tworzenia modeli zaczynają się już w łonie matki, gdy nasz mózg uczy się wzajemnych relacji między poszczególnymi segmentami naszego ciała poprzez losowe ruchy. Te zachowania budują coś, co później będzie podstawą „schematu ciała” – osi, wobec której odbierana i modelowana będzie później rzeczywistość. 

Te informacje w sposób znaczący wytłumaczyły nam problemy i trudności naszych pacjentów urodzonych przedwcześnie. 

Z powyższych teorii płynie jednak jeszcze ważniejszy wniosek. Skoro percepcja świata oparta jest o wewnętrzne modele budowane na doświadczeniu, to znaczy, że percepcji się uczymy. A skoro się uczymy, to możemy się jej nauczyć prawidłowo bądź nieprawidłowo. W dodatku, ponieważ modele podlegają ciągłym przekształceniom, możliwe jest skorygowanie nieadekwatnej percepcji! To otwierało zupełnie nową ścieżkę dla naszych pacjentów. 


Wzmacnianie sukcesów, osłabianie porażek

Dowiedzieliśmy się już, jak można zmieniać to, co postrzegamy. Ale w jaki sposób System Pierwszy podejmuje decyzje o tym, jaki ruch powinniśmy wykonać?  Tutaj z pomocą przyszli nam: Hagai Bergman ze swoją genialną lekturą „The hidden life of basal ganglia” (Ukryte życie jąder podstawy) oraz Rosa Senatore z artykułem „The role of Basal Ganglia and Cerebellum in motor learning: A computational model” (Rola jąder podstawy i móżdżku w nauce ruchu: model obliczeniowy).

Pierwsza pozycja to wnikliwe studium rozwoju wiedzy o funkcjach jąder podstawy. Pokazuje kolejne, coraz bardziej skomplikowane i dokładne modele funkcjonowania tej fascynującej struktury mózgu, przechodząc od prostego przełącznika („rób/ nie rób”) do złożonej sieci, adaptującej się do zmian i zawierającej kilka modułów i opierającej się o wcześniejsze przewidywanie (podobnie jak percepcja!). 

Druga pozycja to bardzo złożone studium relacji móżdżku i jąder podstawy w procesie uczenia się ruchów, przedstawiające całość jako przystępny model obliczeniowy.

Najważniejszymi wnioskiem spośród wielu, jakie towarzyszyły nam podczas lektury były: Jądra podstawy kodują to, co dostarczyło rezultatów, takich jak przewidywane lub lepszych, i promują wykorzystanie tego aspektu. Mówiąc prościej „róbmy więcej tego, co działa”.

Móżdżek natomiast jest elementem reagującym na błędy. Wychwytuje, co przyniosło rezultaty gorsze niż przewidywane (tak, tak, móżdżek też działa w oparciu o przewidywanie!) i te rozwiązania zostają wyhamowane. Upraszczając, „Nie róbmy tego, co nie działa”.

Co ważne, mimo że oba ośrodki są związane z przetwarzaniem informacji o ruchu, to dane do nich dostarczane mają inny charakter. Jądra podstawy zajmują się wyborem najodpowiedniejszego wzorca ruchu, podczas gdy móżdżek dobiera najlepsze jego paramerty. Innymi słowy, jadra podstawy decydują, „co będziemy robić” (np. zginać rękę), podczas gdy móżdżek zajmuje się organizacją tego „jak będziemy to robić” (z jaką szybkością, w jakim zakresie itd.).

Dodatkowo to, co okazuje się skuteczne przez jakiś czas, podlega automatyzacji i jest zapisywane w robaku móżdżku. Na tym etapie jądra podstawy nie analizują już skuteczności, a mózg uruchamia daną strategię w pełni automatycznie. 

Dało nam to kilka niezwykle skutecznych narzędzi do terapii, pozwalających oddziaływać zarówno na jądra podstawy, jak i móżdżek, a także jedną ważną konkluzję: jeśli ruch jest zautomatyzowany, nic z nim nie zrobimy. Musimy doprowadzić do sytuacji, w której mózg jest gotowy znów uczyć się strategii rozwiązania danego problemu. 


Nauczone czy wdrukowane

Powyższe analizy doprowadziły nas do kolejnego rozdziału poszukiwań. Większość badań dotyczyła mózgów już rozwiniętych, funkcjonujących w środowisku od dłuższego czasu. Jaki jest jednak początek tego procesu? Jak wygląda jego przebieg od noworodka do w pełni funkcjonującego organizmu ludzkiego? 

Rozpoczęliśmy studia nad neuronauką rozwoju. Jest to fascynujący dział nauki, zajmujący się tym, co nasz mózg potrafi zrobić od urodzenia oraz jak przebiegają procesy prowadzące do jego stopniowego dojrzewania. Pomocną okazała się lektura prac Marka H. Johnsona i Michelle de Haan – „Neurokognitywistyka rozwoju” oraz prace Roba Abotta i Esther Burkitt – „Child developement and the brain” (Rozwój dziecka, a mózg).

Dowiedzieliśmy się, jak wyglądają procesy dojrzewania mózgu oraz że naprawdę wiele umiejętności mamy od razu wdrukowanych, wymagają one jedynie kalibracji do otaczającego nas świata (jak np. rozpoznawanie kształtów, linii, liczby obiektów, stałości obiektów w czasie i przestrzeni itd.). Dało nam to możliwość rozróżnienia między umiejętnościami „bazowymi”, a tymi które zdobywamy w procesie szeroko pojętego uczenia się (w tym też nieświadomego). To z kolei pozwoliło nam zrozumieć, dlaczego braki niektórych umiejętności zostają łatwo nadrobione, podczas gdy inne (te bazowe) odbudowują się dłużej i trudniej. Pokazało nam to również, jakie są podstawowe „klocki” budujące bardziej złożone umiejętności. Po raz kolejny okazało się, że to, co uważaliśmy za ciągły proces, ma elementy składowe. To pozwoliło na jeszcze precyzyjniejsze interwencje terapeutyczne


Emocje jako percepty

Podczas pracy, zauważyliśmy, że duża cześć naszych pacjentów ma problemy z regulacją emocji. Zaczeliśmy zatem zgłębiać ten temat, dowiadując się, czym są emocje, jako powstają i jak uczymy się je regulować. Pośród wielu artykułów ogromny wpływ wywarły na nas prace Lisy Feldman Barett dotyczące tego zagadnienia. Autorka porównuje proces powstawania emocji do procesu percepcji wzrokowej. Tak jak uczymy się rozpoznawać zestawy bodźców wzrokowych jako obiekty, tak zestawy konkretnych odczuć interoceptywnych zostają powiązane jako dana emocja.  

Zatem jeśli emocje są podobne w swojej naturze do percepcji, to ich również uczymy się na podstawie naszych doświadczeń. A zatem to, jakie emocje wywołuje w nas dana sytuacja, również może zostać przeredagowane. To odkrycie pokazało nam, jak ważny jest aspekt emocjonalny zajęć. Nie tylko z powodów empatycznych i czysto ludzkich, ale również z powodów neuronaukowych.  

 

Kalibracja, integracja i inne trudne słowa

Model, który do tej pory stworzył się w naszych głowach, wyglądał mniej więcej tak:

Gdy się rodzimy, mamy zakodowane pewien zestaw umiejętności oraz kilka mechanizmów pozwalających uczyć się nowych umiejętności, poprzez wzmacnianie sukcesów oraz korekcje błędów. 

Kiedy zaczęliśmy analizować poszczególne aspekty egzystencji w świetle tego modelu, ukazały nam się ciekawe wnioski. Rodzimy się z zapisanymi określonymi wzorcami poruszania się, czy percepcji rzeczywistości. Jednak ze względu na zmienność osobniczą niemożliwe (i nieefektywne) byłoby zapisanie wszystkich danych „na sztywno” w mózgu. Każdy z nas ma trochę inne ciało: inną długość kończyn, inną długość tułowia czy masę ciała. Zatem nasze wrodzone wzorce muszą przejść etap kalibracji – dostosowania się do ciała, które będzie je stosować. 

Można to porównać do jazdy samochodem. Teoretycznie, jeśli posiadamy prawo jazdy, potrafimy jeździć samochodem. Ale przesiadając się ze swojego auta do innego potrzebujemy chwili na „przestawienie się”. Ten proces to właśnie kalibracja. 

Przebiega ona wieloetapowo - od ruchów płodu, przez odruchy pierwotne, aż do zyskania pełnej kontroli ruchowej. Mózg uczy się, jakie ruchy kończyn czy tułowia występują ze sobą częściej, a co za tym idzie, są bardziej prawdopodobne, a także, jakich informacji zwrotnych dany ruch dostarcza. To pozwala mu ograniczyć liczbę obliczeń do minimum, a to jest priorytetem mózgu. 


Uwaga na uwagę…

Zgłębiając temat mechanizmów uczenia się natrafiliśmy na prace Stanislasa Dehaene. Ten francuski neurobiolog zajmuje się wieloma tematami z dziedzin neuronauki, takimi jak neuronalne mechanizmy czytania, czy poznanie matematyczne. Nas zainteresowały jednak jego prace wyjaśniające mechanizmy uczenia się. 

Dehaene wskazuje, że skuteczne uczenie się opiera się na czterech kluczowych elementach: uwadze, aktywnym zaangażowaniu, informacji zwrotnej o błędach oraz konsolidacji wiedzy. Już czytając dwa pierwsze zrozumieliśmy, ze jego prace dotyczą Systemu 2 – czyli nauki na poziomie świadomym. 

O ile takie terminy jak „skupienie uwagi”, czy „koncentracja uwagi” są elementami codziennego języka, to pełne zrozumienie, czym właściwie te procesy są i jak przebiegają, i czym  tak naprawdę jest kontrola uwagowa, nie jest wiedzą powszechną. Rozpoczęliśmy zatem wnikliwe studia tego zagadnienia. Niezwykle pomocne okazały się prace Amishi P Jha, a także wiele innych artykułów rozjaśniających temat. Dzięki nim poznaliśmy kilka teorii dotyczących kontroli uwagowej oraz elementy składowe tego procesu, a także skomplikowane sieci neuronowe będące ich podłożem. Poznaliśmy też dwa rodzaje kontroli uwagowej, tożsame z dwoma systemami: odgórny (zależny od woli) i oddolny (niezależny od woli). Studia nad uwagą pozwoliły nam dostrzec, że stereotypowe i mechaniczne aktywności występujące u  pacjentów  mogą pełnić funkcję filtra uwagowego, ograniczającego ilość bodźców docierających do mózgu. W połączeniu z wiedzą o funkcjonowaniu percepcji dało nam to zupełnie nową perspektywę terapeutyczną.


Potężna biomaszyna obliczeniowa

Prace Dehaene podkreślały jeszcze jeden ważny fakt: Mózg jest „maszyną predykcyjną”. Jego głównym zadaniem jest wtórzenie modeli rzeczywistości poprzez „obliczanie” prawdopodobieństwa różnych wydarzeń w danym kontekście („czy ten kształt to wąż, czy patyk”) i dobieranie odpowiednich reakcji również na zasadzie przewidywania, tym razem konsekwencji danej odpowiedzi. 

Aby taka „maszyna” działała sprawnie, obliczenia muszą być wykonywane szybko. W przeciwnym razie, nasze przewidywania na nic się zdadzą, bo rzeczywistość wyprzedzi nasze symulacje. 

To wyjaśniło nam, czemu nasi pacjenci czasami używają rozwiązań, które wydają się znacznie bardziej męczące i trudne z punktu widzenia fizycznego niż rozwiązanie fizjologiczne. Bo z perspektywy mózgu nie liczy się, ile energii zużyje ciało na dane rozwiązanie, a jak szybko i skutecznie będzie można przeprowadzić niezbędne obliczenia. Zatem preferowane są rozwiązania szybkie i z potwierdzona skutecnzością, nawet jeśli są nieergonomiczne.


Recykling mózgu

Niewłaściwe mechanizmy kontroli uwagowej pozwalały nam zrozumieć kolejny kawałek mapy o nazwie: „funkcjonowanie ludzkiego mózgu”. Nie tłumaczyły jednak wszystkich naszych obserwacji klinicznych. Poszukiwaliśmy więc dalej. Przy studiowaniu tematu uwagi bardzo często przewijał się temat pamięci roboczej. Zatem tam skierowaliśmy „światło naszej latarki”. Okazało się, ze teorii pamięci roboczej jest kilka, nie ma jednak żadnej przodującej. 

Interesującym okazał się fakt, że istotną rolę w działaniu pamięci operacyjnej pełnią jądra podstawy,  struktura znana nam głównie z perspektywy ruchowej. Dalsze analizy pokazały nam pełną złożoność zagadnienia oraz ciekawy fenomen, nazywany przez badaczy „recyklingiem mózgu”. Polega on na tym, że gdy potrzebne były nowe funkcje mózgu, nie wytwarzały się całkowicie nowe, osobne struktury mające tymi funkcjami zarządzać. Mózg wykorzystywał gotową, istniejącą już architekturę neuronalną, dobudowując jedynie niezbędne elementy. I tak jądra podstawy stały się centrum wyboru tego „co w danej chwili najlepsze” na poziomach ruchu, postrzegania oraz planowania. I choć zmieniały się dane wejściowe i wyjściowe, to mechanizm przetwarzania pozostawał ten sam. 

Otworzyło nam to oczy na fakt, że nawet jeśli jakieś funkcje należą do systemu 1 (jak np. planowanie), to bardzo często opierają swoje mechanizmy o system 2. Zatem to tam należy kierować swoją uwagę terapeutyczną. 


Ewolucja pamięci

Kontynuując eksploracje zagadnienia pamięci i wiedzy natrafiliśmy na genialną pracę Steven P. Wise, Kim S. Graham, Elisabeth A. Murray pod tytułem „Ewolucja systemów pamięciowych”. Jest to obszerna publikacja opisująca, jak kolejno pojawiały się mechanizmy uczenia się i zapamiętywania, od prostego warunkowania do złożonej nauki społecznej i semantycznej, wykorzystywanej przez nasze dzisiejsze mózgi. Praca ta jeszcze dobitniej podkreśla recykling mózgu, ukazując ciekawy model, w którym kolejne warstwy mózgu (szczególnie kora) zaczęły stanowić repozytorium reprezentacji, natomiast mechanizm ich przetwarzania opiera się o struktury starsze, takie jak jądra podstawy, hipokamp czy móżdżek. 

Po raz kolejny utwierdziliśmy się w przekonaniu, że w celu rozwoju wyższych funkcji kognitywnych konieczne jest poprawienie funkcjonowania elementów systemu 2, a więc tego pozostającego poza nasza świadomą kontrolą. 

Z lektury przebijał bardzo ważny wniosek, który potwierdzał całą zgromadzoną przez nas wiedzę: 

Cała złożoność mózgu ma tylko jeden cel – stworzenie jak najbardziej użytecznego modelu rzeczywistości z właścicielem mózgu jako centralnym punktem. 

Kluczowe jest słowo „użytecznego”, ponieważ wskazuje, że mózg nie służy do wiernego oddawania rzeczywistości. O tym, czy i jak dana informacja zostanie zapisana, decyduje jej użyteczność, a więc skuteczność w przypadku ruchu, konsekwencje w przypadku percepcji. 

Te informacje pozwoliły nam opracować bardzo skuteczne formy interwencji terapeutycznej. 


Wszystko jest nawykiem

Jednym z przełomów w naszej pracy okazało się zapoznanie z dorobkiem Judsona Brewera. Ten amerkański psychiatra i neuronaukowiec zgłębiał tematy uważności. Swoje odkrycia przełożył na grunt kliniczny, tworząc programy pomagające wyjść z nałogu, czy pozbyć się lęku. To, co dla nas okazało się istotne, to jego podejście do czynności automatycznych. 

Otóż Brewer postuluje, że każdą automatyczną czynność możemy traktować jako nawyk. I choć naukowiec ten nie zajmuje się ruchem jako takim, to ze wszystkich dotychczasowych rozważań wiemy, że mózg dąży do automatyzacji większości procesów zarówno percepcyjnych, kognitywnych, jak i ruchowych. Co by się zatem stało, gdyby na sposoby poruszania się naszych pacjentów patrzeć jak na nawyki ruchowe? 

Spojrzenie takie może otworzyć ciekawe perspektywy. Bo każdy nawyk ma określoną strukturę:  ma coś co go wywołuje (tzw trigger), określony przebieg i efekt, który zapewnia. Jeśli zaczniemy w ten sposób patrzeć na ruch, to odkryjemy, że są dwie relacje które możemy zmienić: 

Trigger może wywołać inny przebieg, 

przebieg może wywołać inny efekt. 

Więcej opcji nie ma. Ten sposób myślenia idealnie scalał wszystkie nasze dotychczasowe przemyślenia. 

I choć w teorii brzmi to banalnie prosto, to prawidłowe rozpoznanie ogniw „łańcucha nawyku ruchowego” wymaga dużej wiedzy i doświadczenia. Ruchy należące do łańcucha mogą być niezwykle subtelne, a często zachodzą w różnych, oddalonych od siebie partiach ciała. Dodatkowej trudności dostarcza fakt, że zarówno trigger, jak i efekt, wcale nie muszą być ruchowe. Mogą to być procesy poznawcze lub mentalne. I choć bez funkcjonalnego rezonansu magnetycznego wykonanego w czasie rzeczywistym możemy się jedynie domyślać, co dzieje się w mózgu pacjenta, to dzięki obszernej wiedzy o procesach zachodzących w mózgu, można wysnuć całkiem prawdopodobne przypuszczenia. 

I w oparciu o te przypuszczenia jesteśmy w stanie przerwać nawykowy łańcuch, tworząc miejsce na naukę i ponowną analizę informacji.


Mózg twórca modeli

Jak już wiemy, mózg jest doskonały w upraszczaniu i modelowaniu rzeczywistości. Nasze wnikliwe studia nad zagadnieniami neuronauki przyniosły nam ogrom danych, a nasze „maszyny obliczeniowe” zaprzęgnięte do pracy zaczęły na ich podstawie tworzyć modele. Z czasem udało nam się stworzyć bardzo użyteczny na potrzeby terapii model funkcjonowania mózgu. Pomagał nam on w analizowaniu funkcjonowania naszych pacjentów oraz zrozumieniu tego, jakie nasze interwencje przynoszą rezultaty.

Na tym etapie byliśmy w stanie zrozumieć np. co dzieje się w mózgu dziecka, które widzi piłkę, a następnie po nią sięga. Udało nam się wydzielić kilkanaście kluczowych procesów oraz to, jak te procesy wzajemnie się zazębiają. 

Analizując rozwój prawidłowy zrozumieliśmy, jak te kluczowe procesy rozwijają się w prawidłowo funkcjonującym mózgu oraz jak uszkodzenie określonych ośrodków może wpłynąć na procesy uczenia się, integracji i kalibracji, a przez to rozwoju w ogóle. 

A po licznych analizach, modyfikacjach i ciągłych próbach osiągnięcia maksymalnej skuteczności, udało nam się stworzyć algorytm, pozwalający w spójny, precyzyjny i systematyczny sposób kreować takie sytuacje terapeutyczne, aby umożliwić przejście prawidłowej ścieżki rozwoju mózgu. Algorytm ten nie wyznacza kolejnych pozycji czy ćwiczeń, ale wskazuje poziom aktywności mózgu, na którym należy skupić swoje działanie oraz złożoność obliczeń, jaka będzie optymalna.  Dzięki temu terapeuta prowadzi mózg krok za krokiem, aby zastąpić bądź wygenerować brakujące „zębatki” w danym procesie. 

Nasza praca oglądana z boku może w jednym momencie przypominać terapię MAES, innym razem terapię MEDEK, jeszcze innym BOBATH. Za każdym razem to będzie jednak tylko pozór. To, jak stosowane pozycje wyglądają, nie jest istotne, bo same w sobie nie są narzędziem terapeutycznym. Wynikają bowiem nie ze sztywnej receptury, a z potrzeby chwili, z nawyków ruchowych, jakie prezentuje pacjent, z poziomu aktywności mózgu, nad którym chcemy w danej chwili pracować, oraz celu, do jakiego chcemy dojść. Bardzo często pozycje te są tworzone na bieżąco i używane przez krótki czas. Pozycja jest jedynie narzędziem, tak jak i wszystko, co dzieje się w trakcie sesji: jakość dotyku terapeuty, ton głosu oraz dobór wypowiadanych słów, lub właśnie brak jakichkolwiek wypowiedzi, to, czy z dzieckiem się bawimy oraz czym i w jaki sposób się bawimy. Każdy element sesji jest nie tyle zaplanowany, co projektowany w czasie rzeczywistym, aby zapewnić pacjentowi optymalne doświadczenie rozwojowe. 

I na koniec tej trochę przydługiej historii musimy zaznaczyć jedną rzecz: Mamy pełną świadomość, że stan wiedzy o ludzkim mózgu to zaledwie ułamek jego funkcjonowania. Dlatego też nie poprzestajemy na laurach, ciągle śledzimy najnowsze odkrycia ze świata neuronauki, wciąż analizując jak jeszcze efektywniej możemy pomagać naszym pacjentom. 

Nie twierdzimy również, że to, co opracowaliśmy, jest jedynym słusznym spojrzeniem na mózg. Udało nam się jednak stworzyć bardzo użyteczny model do wykorzystania w terapii. Tylko tyle i aż tyle. 

Dlatego spodziewamy się, a wręcz jesteśmy pewni, że ewolucja naszych algorytmów, modeli i sposobu pracy nie tylko nie ustanie a wręcz przyspieszy.


Masz pytania?

Skontaktuj się z nami

Zadzwoń

+48 799 279 393

Napisz do nas

Odwiedź nas

Gwiaździsta 5b L.U.3 (203 na domofonie)
01-651 Warszawa

Masz pytania?

Skontaktuj się z nami

Zadzwoń

+48 799 279 393

Napisz do nas

Odwiedź nas

Gwiaździsta 5b L.U.3 (203 na domofonie)
01-651 Warszawa

Masz pytania?

Skontaktuj się z nami

Zadzwoń

+48 799 279 393

Napisz do nas

Odwiedź nas

Gwiaździsta 5b L.U.3 (203 na domofonie)
01-651 Warszawa

Centrum rehabilitacji neurologicznej, bazującej na rozwijaniu w sposób celowany brakujących umiejętności mózgu. Fizjoterapia neurologiczna MPD. Terapia zespołu Downa oraz terapia autyzmu.

© 2024 Neuroneo

Centrum rehabilitacji neurologicznej, bazującej na rozwijaniu w sposób celowany brakujących umiejętności mózgu. Fizjoterapia neurologiczna MPD. Terapia zespołu Downa oraz terapia autyzmu.

© 2024 Neuroneo

Centrum rehabilitacji neurologicznej, bazującej na rozwijaniu w sposób celowany brakujących umiejętności mózgu. Fizjoterapia neurologiczna MPD. Terapia zespołu Downa oraz terapia autyzmu.

© 2024 Neuroneo